Dla jednej osoby nie warto gotować



Dwa miesiące temu byłam z przyjaciółmi w Wiedniu. Poza mnóstwem fajnych spraw, które widziałam i robiłam, jadłam też dobre rzeczy. Na tyle dobre, że zapamiętałam co i kiedy, a po powrocie do domu przygotowałam sobie podobne dania. Zastanowiło mnie to, bo rzadko przykładam wagę do tego co jem. Mój gust kulinarny jest żaden i poza listą potraw których nie tknę, zjadam cokolwiek, żeby nie czuć głodu. No i umówmy się: Austriackie dania regionalne to nie jest nic specjalnie wyszukanego.



No i tadaam! olśniło mnie. Ponieważ na codzień jadałam byle co (kanapki, serek wielski, alkohol w weekendy, raz na dwa tygodnie normalny obiad), to większość smacznych rzeczy robiła efekt WOW.
Jakoś tak żal mi się mnie zrobiło, że do tego stopnia o siebie nie dbam, żeby byle schaboszczak zawrócił mi w głowie.

Nie wiem jak Wy, ale ja wyrosłam w takim przekonaniu, że wielu rzeczy nie warto robić dla jednej osoby. "Dla jednej osoby nie warto gotować. Zje się kanapkę i już."
"Przy jednej osobie to nie ma co sprzątać. Ot, ogarnę, żeby brudno nie było."
"Jak jest rodzina, dzieci, to jest sens wyprawiać święta. A tak to po co".
"Może zrobię ciasto jak przyjadą. Sama dla siebie nie piekę, bo bez sensu".

W gruncie rzeczy to jest przekonanie, że nie warto nic robić dla siebie samej. Dla kogoś to owszem, miło przygotowywać, starać się, sprawiać przyjemność. A nawet jeśli nie to, to dla innych powinno się, trzeba, ma się obowiązki. Dla siebie - cokolwiek. Ile z Was żyjących samodzielnie tak myśli i zaniedbuje wiele sfer, które w sumie są ważne, ale samej nie ma sensu? A ile żyjących z rodzinami, robi coś tylko dla męża, dzieci, rodziców, a dla siebie już nie?

Wiecie dlaczego to jest takie ważne? Bo życie różnie się układa. Dzieci dorośleją i wychodzą z domu, bliscy umierają, partnerzy odchodzą, a Ty zostajesz z własnym światem, który sobie zbudowałaś. Z tym co lubisz, co masz w zwyczaju, z dającą bezpieczeństwo rutyną. Jasne, może poranna kawa, obiad i ulubiony szlafrok to nie jest sedno istnienia, ale życie składa się z małych spraw.

Ja jeszcze nie tak dawno nie miałam tego świata. Nic co lubię, nic do czego jestem przyzwyczajona. Gdy obudziłam się z letargu, myślałam że umrę ze strachu. Codzienne drobiazgi które robisz dla siebie z troską, są jak kotwica. Pozwalają się oprzeć, gdy nie masz nic innego.

A wracając do moich obiadów - od dwóch miesięcy jem codziennie ciepły zdrowy posiłek. Albo gotuję sama, albo kupuję w pracy. Okazuje się że nie jestem aż takim beztalenciem kulinarnym :) I okazuje się że warto gotować dla jednej osoby.

Komentarze

Prześlij komentarz