rozwód



Długo zastanawiałam się, czy chcę o tym pisać. Nie jestem fanką przesadnego obnażania się przed ludźmi. O mnóstwie spraw nie mówię nawet znajomym. Ale też głęboko wierzę, że jedną z niewielu cennych rzeczy, jakie możemy komuś dać, jest własne doświadczenie. Zwłaszcza gdy ktoś przeżywa coś trudnego, a ja mogę powiedzieć: byłam tam, przetrwałam, zobacz da się z tego wyjść.



Ten i następne teksty o rozwodzie chciałabym zaadresować do osób które przechodzą coś podobnego. - rozwód i w ogóle rozstanie. Chcę Ci powiedzieć, że świat się nie kończy i można to przeżyć, napiszę jak. Chcę też napisać dla bliskich takich osób - w jaki sposób udzielić wsparcia.

Moje małżeństwo na papierze trwało osiem i pół roku. W tym ponad trzyletnia agonia. Na papierze skończyło się w tym tygodniu.

Nie wierzę, że da się przez to przejść bezboleśnie. Każdego będzie bolało co innego: strata, utrata wiary w miłość, zawiedzione nadzieje, żal, porażka, samotność, strach przed przyszłością, poczucie winy i kilka innych. Mnie boli chyba to wszystko razem. I parę jeszcze innych rzeczy, z którymi staram się sobie radzić. Spróbuję wkrótce rozwinąć niektóre wątki przeżywania.

Ale jest też kilka rzeczy, które mimo wszystko pozwalają przetrwać, zmniejszyć rozpacz, wstawać codziennie rano. O spoglądaniu w przyszłość nie będę pisać, bo bym przesadziła. Nie spoglądam. Choć staram się wierzyć, że czeka mnie jeszcze dużo dobrego.

Jestem wdzięczna mojemu mężowi (i sobie też) że udało nam się to przeprowadzić bez wrogości, szarpania się i zadawania sobie dodatkowych ran. To bardzo dużo.

Wierzę też, że nawet w tak trudnym czasie można zrobić wiele by się o siebie zatroszczyć, by sobie samej pomóc. Fajnie, jeśli ma się obok kogoś bliskiego, jakąś rodzinę albo przyjaciół. To na pewno dużo daje. Ale wierz mi, i bez tego możesz dać sobie radę.

Pierwszego tekstu z rozwinięciem tego tematu możecie się spodziewać już za parę dni. Później wstawię tu linki z odnośnikami.

Komentarze