gdy nie chce mi się żyć



Zastanawiałam się kiedyś, co mnie najbardziej intryguje w dzieciach. Chodzi o to, że są one ciekawe świata, ufne, otwarte i chłonne. Nazwałam to sobie takim nieograniczonym pragnieniem życia, poznawania i działania. Przede wszystkim życia. Dorośli tego nie mają, ja tego nie mam. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego?


To się nam psuje gdzieś po drodze. Niektórym w dzieciństwie, innym w szkole, na studiach, w związkach. Tak jakby coś w środku nas mówiło: miało być tak pięknie, ale nie jest! Zostałam oszukana. Wycofuję się z tego!
Jasne, że dalej żyjemy, planujemy, marzymy, działamy. Ale w nas, dorosłych jest taka część, raz większa, raz mniejsza, która zrezygnowała, której się odechciało.

Nie wiem jak jest u Was, ale mi się często nie chce. I nie jest to zwykłe lenistwo, tylko taki jakby brak motorka, rozładowane baterie. Nie chce mi się robić rzeczy, które lubię, które przecież sprawiają mi radość. Nie chce mi się spotykać osób, z którymi jest całkiem dobrze i miło.

Potrafię logicznie wyjaśnić dlaczego tak jest. Wiem jakie mam braki emocjonalne i staram się je powoli łatać. Najczęściej potrafię się też jakoś zmotywować do działania. Ale dzisiaj chcę Wam powiedzieć o czymś innym. O tym, że można się podłączyć bezpośrednio do Źródła.

Nie jestem sama w swojej chęci poukładania sobie w głowie i w sercu. Nie tylko mi zależy na życiu na 100%. Nie muszę się sama męczyć pracując nad sobą. To On jest największym miłośnikiem życia, On daje nadzieję tam, gdzie dawno jej nie ma i On sprawia, że tych miejsc we mnie, w których nie chce mi się żyć, jest coraz mniej.

Komentarze