Jedyne co mam, jedyne co masz



Mam ostatnio taki czas, gdy nie potrafię sprecyzować o co mi chodzi. Jak pewnie zauważyliście, na blogu rzadziej pojawiają się teksty. To nie dlatego, że brak mi pomysłów, mam ich sporo jak zawsze. Bardziej mam wrażenie, że ślizgam się po powierzchni. Że piszę o czymś całkiem innym, niż w gruncie rzeczy myślę, o jakichś zastępczych sprawach. Miewam w życiu takie okresy, gdy nie potrafię stanąć sama przed sobą, zdobyć się na szczerość. To się przekłada też na otwartość w pisaniu.

Szukając swojej blogowej drogi, myślę sobie tak: Pisząc, blogując, ludzie dzielą się tym, co mają, co potrafią i czym żyją. Stąd blogi o rodzicielstwie, o podróżach, o różnych pasjach jak gotowanie, fotografia, o zwierzętach, o związkach. Co ja potrafię, co mam, co mnie wyróżnia i czym mogę się podzielić?

Mam swoją historię życia, która mnie zdewastowała, i nie jest to słowo na wyrost. Pewnych zdolności interpersonalnych nigdy nie miałam, nikt mi nie pokazał że tak można, pewne straciłam po drodze. Bezpieczeństwo, podstawowe zaufanie do świata, dostrzeganie czego potrzebuję i chcę, komunikowanie tego - większość ludzi uczy się tego w dzieciństwie. Ja uczę się teraz, dlatego potrafię dokładnie opowiedzieć o tych procesach. Moja osobowość nie powstawała trzydzieści lat temu, ona wykluwa się teraz i potrafię opowiedzieć, jak to jest.
Mam historię zawiedzionych nadziei, nieudanych prób i porażek, które choć mnie zgniotły, to jednak nie zmiażdżyły.
Mam doświadczenie powrotu do życia, wręcz odradzania się, odzyskiwania się, czy też poznawania całkiem po raz pierwszy.

Mam niegasnącą nadzieję i entuzjazm, które są ze mną ciągle. Może, gdy byłam w najczarniejszej dziurze, na nic mi się zdały, jednak gdy choć odrobinę realnie mam się na czym oprzeć, one wystrzeliwują i napędzają mnie do działania każdego dnia.

Mam strach. Boję się odrzucenia. Boję się wpuszczać ludzi do swojego świata. Nie że całkiem, ale na pewno tam gdzie kończy się moja kontrola. Nade wszystko boję się utraty kontroli. Dzięki czemu lepiej rozumiem innych pochowanych, przestraszonych i nadmiernie kontrolujących ludzi. Jakiej rany by Ci nie zadano, prawdopodobnie ja też ją mam. Rozumiem kiedy się chowasz lub dla odmiany atakujesz.

Mam doświadczenie Absolutu. Tym większe, im bardziej jestem dojrzała i mniej potrzebuję uciekać. Im lepiej siebie poznaję, tym wyraźniej dostrzegam boskie DNA ukryte we mnie, tak samo jak w innych ludziach.

Bardzo łatwo mi się zgubić. Poznaję kogoś, kto mnie zaciekawi, pociąga i niewiele trzeba, bym zarzuciła swoje sprawy, dla bycia razem, gadania, obserwowania. Jednocześnie coraz lepiej rozumiem, że jedyne co mam to moja własna historia, moje spojrzenie na rzeczy, moje myśli i marzenia. To co mam w głowie i w sercu. Jedyne co naprawdę cieszy, to móc to dzielić z kimś innym. Móc rozumieć i być rozumianą.

Ty też - najlepsze co masz, to Twoja historia, nawet bardzo trudna, Twoje doświadczenie, to co z nim zrobiłaś, jak patrzysz na ludzi i rzeczy. Kimkolwiek jesteś, im częściej dzielisz się tym co dla Ciebie ważne, tym i ja mam więcej odwagi.

Komentarze