Nowy Rok - nowa ja ;)



Pod koniec grudnia, jak co roku, tuż po świątecznej gorączce następuje czas podsumowań i nowych planów. Przez lata miewałam różne fazy. Raz było to "nowy rok, nowa ja", raz negowałam i olewałam całe to postanawianie, różnie. Teraz myślę sobie, że człowiek potrzebuje symboli, granicznych dat i dobrych okazji. Dlaczego miałabym z tego nie skorzystać i nie wypracować przy okazji czegoś dobrego? Wszyscy potrzebujemy emocjonalnych kopów i endorfin, takiej trampoliny. Tak jak zakochanie i motyle w brzuchu mogą być trampoliną do dobrego związku. Choć nikt nie przeczy, że potem sporo nad nim trzeba pracować, to bez dobrych emocji na starcie nikt by się za to w ogóle nie zabierał. Tak samo, niech przełom starego i nowego roku będzie motywatorem do pozytywnych zmian.

No. To korzystajmy.

Wiecie dlaczego z większości postanowień niewiele wychodzi? Dlatego że biorą się z błędnego założenia. Że jestem niewystarczająco dobra i coś muszę w sobie zmienić. 
Na przykład: powinno się dbać o zdrowie, a ja tego nie robię, muszę więc zacząć ćwiczyć.
Albo: Kowalski z tego samego rocznika już tyle w życiu osiągnął, ma pracę/ rodzinę/ kasę/ cokolwiek, a ja nie, więc czas najwyższy się za to zabrać.
Albo wprost: Jestem za gruba, źle zorganizowana, czy jakaś tam jeszcze inna i muszę to zmienić.

Osoby, które niczego nie postanawiają, mają często podobne założenie: to i tamto jest ze mną nie tak ale nie chce mi się nic z tym robić. Lub też nie wierzę, że cokolwiek da się zmienić.

Jakie więc jest dobre i skuteczne założenie?
Takie że jestem okej ze swoimi wadami i zaletami, ale być może będzie mi lepiej, łatwiej, wygodniej gdy zmienię tę czy tamtą rzecz.

Porównaj dwie poniższe wypowiedzi.

1: Jestem bałaganiarą. To beznadziejne, nie może tak być. Muszę to zmienić.

2: Jestem bałaganiarą. To jest ok, w końcu żyję tak już ileś lat. Ale może będzie mi wygodniej lub przyjemniej jeśli to zmienią.

Widzisz różnicę?

Nie wierzę, że ktoś kto mówi o sobie: jestem głupia, niczego nie potrafię doprowadzić do końca, jestem tłusta, brzydka, beznadziejna - w całości lub w jakichś aspektach - że taki ktoś wprowadzi w swoim życiu jakąś stałą zmianę na lesze. To zawsze będzie walka ze sobą, udowadnianie czegoś, wymuszanie na sobie. To prowadzi do stawiania sobie często nierealistycznych wymagań, oczekiwania zbyt wiele i zbyt szybko. I na końcu do frustracji. Bo nic dziwnego, że znowu się nie udało.

Ja rok temu postanowiłam, że w 2017 nie będę od siebie niczego wymagać. Że po prostu dam sobie luz. Że jak przetrwam nie straciwszy swojego optymizmu to już będzie bardzo dużo. I że poznam lepiej swoje mocne strony. Może to niewiele. Dla mnie całkiem dużo. Trudno było wyluzować i nie oczekiwać od siebie nie wiadomo czego. Ale w efekcie mam coraz dłuższą listę swoich talentów, patrzę na siebie z większą łagodnością i miłością, a na nadchodzący rok z nadzieją i optymizmem.

Komentarze

  1. Super! Przynajmniej takie podejście jest zdrowe :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz