Challenge God



Przez cały grudzień zastanawiałam się, jak zaplanować ten nowy, 2018 rok. Nie mam na myśli jakichś spektakularnych przemian, bo te nie są możliwe z dnia na dzień. Raczej obranie kierunku. Bo choć dziś jestem taka sama jak wczoraj czy tydzień temu, mieszkam w tym samym miejscu, nie zmieniam pracy, mam stare sprawy do pozałatwiania, to jednak wielkie rzeczy składają się z drobnych kawałków. Moje życie raczej nie zmieni się za tydzień lub za miesiąc, ale za rok lub dwa może być inne. Krok po kroku. Dlatego ważna jest świadomość kierunku, w jakim się zmierza.

Od dłuższego czasu chodziły mi po głowie różne wyzwania, jakich ludzie się podejmują. Znalazłam w internecie dziewczynę, która przez rok nie goliła nóg, faceta który przez rok nie obcinał paznokci. Mnóstwo ludzi postanawia nic nie kupować, lub żywić się w określony sposób. Jakaś kobieta zechciała przez 365 nie robić makijażu, ktoś inny nie przeklinać lub nie oglądać telewizji.
Trafiłam na parę takich wyzwań, które nawet przypadły mi do gustu. Cały czas jednak myślałam - to jest zabawa, błahostki. Mogę się pobawić przez miesiąc lub dwa w to czy tamto. Na przykład nosić tylko sukienki, albo nie korzystać z facebooka, albo zwiedzić 10 polskich miast, cokolwiek innego. To może być fajne, ciekawe, inspirujące, ale czy będzie dla mnie wystarczająco ważne? Potrzebuję czegoś, co stanie się prawdziwą przygodą.

Ostatecznie zainspirowała mnie Kinga, która też kiedyś podjęła się pewnego wyzwania. Postanowiła zrezygnować z własnych pomysłów na życie, zostawiła pracę, znajomych, swoją wygodę i zwyczaje i wyjechała na roczną misję do Tanzanii. Dlatego że chciała oddać Bogu jeden rok ze swojego życia w stu procentach. Ja też tak chcę. Nie, nie wybieram się na żadne misje. Myślę że to nie jest dla mnie.
Jednak powiedziałam:

Halo Panie Boże, oddaję Ci ten rok z mojego życia. Mój czas, moje siły i zapał, umiejętności, marzenia, ręce i nogi, ale też moje ograniczenia, wady i braki. Zrób z tym co chcesz, posłuż się tym w swoich planach. Wszystko co posiadam i co jest dla mnie ważne, jest w Twoich rękach. W sensie możesz z tym zrobić, co Ci się podoba. Postanawiam traktować serio wszystkie Twoje słowa i przykazania i wiem, że Ty też serio traktujesz zarówno to co mówię, jak i swoje ogromne obietnice dla mnie. Let's do it!

W tytule napisałam challenge God - czyli dosłownie "wyzwanie rzucone Bogu", ale tak naprawdę to raczej On rzuca mi wyzwanie i ja je przyjmuję. Nie wiem, co się wydarzy, co to będzie oznaczało w praktyce. Może za pół roku wyląduję w jakimś innym miejscu Polski, a może po prostu z większym zaangażowaniem zacznę myć łazienkę we własnym domu i skupię się lepiej na swoich obowiązkach. Zobaczymy! Jeden rok, więcej nie ogarniam myślami. Wiem, że będzie pięknie :)

Jeśli chcecie usłyszeć coś więcej o misji w Tanzanii - tutaj link.

Komentarze

  1. Czasami mam taką ochotę wyjechać komuś pomóc i odilozowac się od tej chorej żeczywistosci i fałszywych ludzi którzy nas otaczają pozdrawiam cię Aniu serdecznie ��

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz