Niezaspokojenie



Brakuje mi wielu rzeczy. Czasem takich, bez których trudno jest funkcjonować, a czasem to są bardziej zachcianki, które by się przydały, ale da się bez tego żyć. Niektórych rzeczy nie mam wcale i miejsce po nich zieje pustką. A innych trochę mam, ale ciągle i ciągle za mało.

Brakuje mi własnego domu, w którym będę panią na włościach i w którym wszystko urządzę po swojemu. Brakuje mi drugiego i trzeciego kota, do towarzystwa Zygfrydowi i do zagrzewania pozostałych miejsc w moim łóżku. Brakuje mi przyjaciół - i to nie znaczy że coś jest nie tak z obecnymi, po prostu mają własne życie, a pustych wieczorów wciąż zbyt wiele. Brakuje mi dzielenia z kimś zainteresowań, marzeń, pomysłów i wspólnych celów. Brakuje mi pieniędzy, by nie martwić się o kolejne miesiące, by móc dać komuś kto potrzebuje. Brakuje mi czułości, bo choć staram się dawać ją innym, to wciąż nie potrafię jej przyjmować. Brakuje mi dotyku. Choćby złapania za rękę. Tak strasznie i bardzo, że czasem czuje się wręcz jak trędowata, albo zamknięta w szklanym słoju.
Brak mi sukienek, książek, czasu, okazji do śpiewania i bywa że poczucia sensu.

Brak. Pragnienie. Głód.

Piszę o tym nie dlatego, że czuję się jakoś szczególniej od innych potrzebująca. Piszę, bo właśnie to wydaje mi się wspólne nam wszystkim. Sfrustrowana własnym niezaspokojeniem, przez ostatnie tygodnie przyglądałam się ludziom - znajomym i nieznajomym. Jedni nie mają domu i ciepłego ubrania, inni pracy i co do garnka włożyć, czym dzieci nakarmić. Jedni nie mają kogo kochać, inni kochają ale nie dostają zrozumienia. Ci nie mają czasu i rąk im brakuje do pracy, tamci nie wiedzą co z sobą począć, nie widzą po co.
Wszyscy, jak kanie dżdżu, łakniemy nadziei, że z naszymi bolączkami da się coś zrobić. Ciągle nam mało i mało.

I jak się tak zastanawiam, po co jest Boże Narodzenie, to myślę, że po to: Bóg przychodzi i mówi: obiecuję ci, nie będziesz wiecznie głodna i pragnąca. To się kiedyś kończy, i kresem nie jest brak potrzeb. Kresem jest nakarmienie i zaspokojenie po brzegi.

Zauważyłam, że to się już dzieje. Święta Bożego Narodzenia pobudzają nas do tego, żeby obdarować potrzebujących. Zobacz te wszystkie akcje charytatywne, dzięki którym ludzie nie muszą się martwić jak przetrwać zimę. Dostają opał, ubrania, kołdry i jedzenie.
Całe to świąteczne kupowanie, gotowanie i obdarowywanie. Można się krzywić, że konsumpcja. A ja to widzę tak, jakbyśmy chcieli pokazać wszystkim naszym ukochanym: niczego ci nie zabraknie, wszystko ci dam, będę z tobą. Twoje potrzeby będą zaspokojone.
Za chwilę zacznie się planowanie Nowego Roku - co zrobię, do czego chcę dążyć, co osiągnę. Rzeczy na które może już brakowało sił, spróbujemy zrobić całkiem od nowa. Tylko potrzebna jest nam nowa iskra, wiara że jednak się da.

Dziś, gdy ozdabiałam pierniki, jeden w kształcie serca złamał mi się w pół. Pomyślałam sobie wtedy: po co mi to całe staranie się, przecież ja właśnie mam złamane serce. Nie dalej jak tydzień temu mówiłam sobie: Anna, to nie ma sensu, przecież widzisz że nie ogarniasz tego życia. A przedwczoraj znów beczałam do poduszki. I choć nie lubię się do tego przyznawać zwłaszcza przed sobą, takich wieczorów wcale nie jest mało. A rano znowu wstaję, całkiem nowa, jakbym się dopiero co urodziła, świeża i zdziwiona że ludzie się czymś martwią.
I odkąd uwierzyłam w Boga, to właśnie tego mam coraz więcej - nadziei. Niezależnie od tego, jak wiele rzeczy próbuje mnie przytłoczyć i jak wiele głodów ssie.

Właśnie tym jest dla mnie Boże Narodzenie. Gdy się zderzam z tym, czego nie umiem zmienić, kiedy mi sił brakuje, gdy mi się kończy wrodzony optymizm, mówię sobie: Anna, Bóg się urodził, co było to było, dzisiaj już nic nie musi być takie samo.

Myślę sobie jeszcze o tym, jak i na jakich poziomach ludzie przeżywają te Święta. W internetach rozgrywa się dyżurna dyskusja "czy ateistom wolno obchodzić Boże Narodzenie". A czemu nie! To jest czas zaspokajania głodu. Jednemu jedzeniem lub zakupami, innemu obecnością bliskich, trzeciemu dobrymi życzeniami na nowy rok, a czwartemu marzeniami, na które dotąd nie miał odwagi. A dobry Bóg patrzy sobie pewnie na to wszystko i mówi: dzieciaki, dzieciaki, tęsknię do chwili, gdy obdaruję was bardziej niż się wam kiedykolwiek śniło.

Najlepszego Kochani!


Jeśli mało Ci treści, pod tym linkiem przeczytasz o moich najtrudniejszych Świętach.

A tu mój specyficzny poradnik prezentowy.

Komentarze

  1. Życzę Ci pogody ducha w te Święta..U mnie też potężny niogar życia i kolejne świeta na tzw przetrwanie. Pozdrawiam☺

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz