Mam prawo popełniać błędy




To jest artykuł od grzecznej dziewczynki dla innych grzecznych dziewczynek. I wszystkich innych, którzy zawsze robią to co trzeba. I boją się pomyłki, tego co będzie jeśli nie zrobią czegoś jak należy.

Część pierwsza, dla NIECIERPLIWYCH czyli jak podjąć decyzję, kiedy obawiasz się popełnić błąd.

Na własne potrzeby opracowałam sobie procedurę postępowania. Przedstawię Wam ją na przykładzie decyzji o zmianie pracy.

1. Wypisz sobie wszystkie fakty. U mnie wygląda to tak:

- zmieniałam pracę dwa razy w tym roku. Obecna była tą wybraną, oczekiwaną i nieprzypadkową. Znałam firmę, stanowisko i CHCIAŁAM tam pracować.
- zaczęłam w kwietniu. Na początku było trudno ale dawało mi to satysfakcję. Dawałam z siebie 200% żeby szybko się wdrożyć i osiągać wyniki.
- w lipcu byłam już dosyć zmęczona, ale się nie poddawałam.
- aż do sytuacji, kiedy duży kontrakt mi nie wypalił i sporo pracy poszło na marne z powodu braku informacji, niejasnych procedur i czyjegoś olewactwa. W sierpniu wypisałam sobie wszystkie za i przeciw tej pracy.
- pojawiła się propozycja nowej, która we wszystkich kluczowych kwestiach wygrywa z obecną.

2. Wymień wszystkie plusy i minusy, albo ZA i PRZECIW.

PLUSY obecnej pracy:
- praca jest w miarę stabilna
- ludzie są ok i dobrze dogaduję się z przełożonymi
- jestem w stanie osiągnąć w miarę sensowne zarobki
- mam perspektywę rozwoju

MINUSY obecnej pracy:
- żeby zarobić, muszę cały czas pracować na najwyższych obrotach, nie mogę odpuścić albo mieć gorszy dzień
- dojazdy są długie i dość męczące
- brakuje szkoleń i solidnego backoffice
- cały projekt powoli zmienia się w coś innego niż oczekiwałam

Wyszło mi, że:



3. Nazwij rzeczy które nie pozwalają Ci podjąć decyzji, mimo że fakty wskazują wyraźnie co robić.

Ja patrząc na to co powyżej, byłam już prawie gotowa, ale zostało jeszcze parę ważkich powodów, które mnie powstrzymywały:
- czułam się nie fair wobec kierowniczki, która na mnie liczyła
- myślałam że skoro podjęłam się czegoś to nie mogę tak szybko się poddawać
- bałam się, co będzie jeśli nowe miejsce okaże się kiepskie

Odpowiedź na te trzy punkty jest prosta:
- jeśli wątpliwości dotyczą osób i ich reakcji, spróbuj pogadać. Ja pokazałam że decyzja nie jest dla mnie łatwa i że rozumiem że ktoś może mieć z nią kłopot. Jest mi nawet przykro z tego powodu ale staram się dbać o swoje interesy.

- każdy ma prawo zmienić zdanie. Myślałam że to będzie dobre dla mnie miejsce i że sobie poradzę oraz że moje wysiłki będą odpowiednio finansowo nagradzane. Niestety tak nie jest. Sprawdziłam, spróbowałam, stwierdziłam że to nie to i idę dalej.

- zawsze jest ryzyko. Tak, nowa praca tez może się okazać złym wyborem. Jeśli tak będzie, wyciągnę z tego wnioski na przyszłość. Więcej uczymy się szukając, niż stojąc w miejscu. Nie ma więc na co czekać!



A teraz jeszcze parę słów dla WNIKLIWYCH:

Przez wiele lat, a właściwie większość swojego życia robiłam to co należy. Chodziłam do szkoły, zbierałam piątki, angażowałam się w kościele, byłam wzorowym pracownikiem, wspierałam bliskich. Byłam cierpliwa, wybaczałam błędy, dawałam szansę. Czy to źle? Oczywiście że nie. Ależ wszyscy wokół byli ze mnie bardzo zadowoleni! Byłam miła, grzeczna i nigdy nie traciłam spokoju.

Ale też nigdy nie pytałam siebie, czego ja bym chciała, czego potrzebuję, co będę potrafiła zrobić. Podejmując decyzje kierowałam się przede wszystkim tym, co pomyślą inni: moja mama, ksiądz, znajomi. Jak ktoś to oceni, czy będę potrafiła uargumentować przed kimś moje racje. A potem walczyłam ile sił, żeby podołać zadaniom i spełnić oczekiwania.

Ktoś powie: no i dobrze, może miałaś nudne życie, ale chociaż poukładane. Niestety druga strona medalu wyglądała tak: Przez większość szkolnych czasów czułam się zdołowana próbując wcelować się jakoś w oczekiwania rówieśników, ale też nie wiedząc co zrobić i do kogo się zwrócić gdy nie radzę sobie z nadmiarem obowiązków. Studia wybrałam kierując się opiniami innych i presją że muszę coś studiować. W efekcie nie skończyłam żadnych. Nawet nie będę Wam pisać co sobie myślałam wychodząc za mąż i czym się kierowałam wtedy, ale na pewno nie: chcę, mogę i potrafię. Raczej: muszę, powinnam i wypada.

Koniec końców moje serce, głowa i ciało odmówiły posłuszeństwa. Wpadłam w apatię, stany depresyjne i różne niefajne rzeczy, o których nawet nie chce mi się pisać. Nie wiedziałam jak mogę szukać dla siebie pomocy, narobiłam więc mnóstwo życiowych głupot próbując jakoś wydostać się z pułapki w której się znalazłam. Nie tylko przestałam spełniać oczekiwania, ale olałam obowiązki, nie wiedziałam co dla mnie dobre, nie potrafiłam zadbać o podstawowe potrzeby. System utrzymywany latami nagle zawiódł. Chyba przepaliły mi się bezpieczniki. Do tego prowadzi kompletne niesłuchanie siebie.

Po ponad dwóch latach pracy nad sobą, już prawie wiem, jak dać głos swoim potrzebom i możliwościom; jak powiedzieć stop gdy wymagań jest zbyt dużo. To co jest najtrudniejsze, to pamiętać, że mam prawo popełniać błędy. Od kilku miesięcy zmagam się z pewną decyzją. Bo wiem już czego chcę, co mogę i potrafię, ale nie wiem czy mam prawo. A co jeśli źle wybiorę?

Tłumaczę to sobie tak samo, jak chciałabym przekazać Tobie:
Masz prawo sprawdzać, szukać i popełniać błędy. Porażki są ludzkie i normalne. Są przykre, ale z każdej można wyciągnąć naukę na przyszłość, tym cenniejszą im porażka była większa.

I jeszcze ważna rzecz o ludziach wokół. Jeśli ktoś mnie choć trochę zna i jest dla mnie życzliwy, to wie że zawsze chcę jak najlepiej dla innych. Jeżeli podejmuję decyzję która jest dla kogoś niezrozumiała, dziwna, trudna, to oczekuję, że bliscy będą potrafili przyjść, spytać, wyrazić troskę i powstrzymać się od ocen. Jeśli ktoś tego nie umie to bardzo szkoda, ale ja nie mam na to wpływu.

Komentarze