Taka faza rozwoju. Etap, który trzeba przejść. Może to dziwne porównanie, ale przyszło mi do głowy w związku z całym tym katolickim halo na punkcie Halloween. Mnie jakoś nigdy nie dziwiła ludzka fascynacja śmiercią. Uważam ją za coś naturalnego. Śmierć jest czymś tajemniczym, budzącym lęk, trudnym, ale jednak nieuchronnym. I na różnych etapach życia, potrzebujemy różnych sposobów, by się z nią oswoić. Obrazowanie rozkładu, szczątków, kości jest jednym z takich sposobów. Bo te szczątki, to właśnie to co zostanie z mojego ciała. Chcę to sobie wyobrazić, ułożyć w głowie, jakoś to ogarnąć.
Pamiętam, że gdy miałam lat 13 czy 14, wydawałam kieszonkowe na gadżety w stylu naszywki z czaszkami, pierścionki z czaszkami, gumowe i włochato-gumowe pająki, i jeszcze więcej rzeczy z czaszkami.
Pamiętam też, że w moim domu panował czarny humor i nie raz żartowaliśmy z wyobrażeń o własnej śmierci w sposób, który dla innych ludzi mógł być dziwny i niezrozumiały.
Śmierć, rozkład i zniszczenie jest częścią życia, czy tego chcemy czy nie. A przedstawianie tego w filmach, na obrazach, w książkach, jest sposobem na to, by sobie z tym poradzić.
I nie uważam, że wykorzystywanie tych motywów w zabawie, jaką jest Halloween, odbiera śmierci powagę a umierającym szacunek, bo i takie zarzuty kiedyś słyszałam. Zapewniam, że gdy umiera ktoś bliski, nikomu powagi nie brakuje.
Zresztą jak sobie pomyślę o całej twórczości narosłej wokół średniowiecznego Memento mori a potem danse macabre, sądzę że pomijając halloweenowy kicz, to wcale nie jest jakiś specjalnie odmienny klimat.
Zresztą jak sobie pomyślę o całej twórczości narosłej wokół średniowiecznego Memento mori a potem danse macabre, sądzę że pomijając halloweenowy kicz, to wcale nie jest jakiś specjalnie odmienny klimat.
Jestem katoliczką, więc wierzę w zmartwychwstanie. W to, że Jezus przeszedł przez śmierć do życia, i że mnie też to kiedyś czeka. Wierzę, że śmierć bliskich, którą oglądałam jest tylko etapem, a nie końcem. Ale to nie znaczy, że nie boję się umierania czy cierpienia. I rozumiem różne ludzkie strategie na ogarnięcie tego wszystkiego umysłem.
Wielu katolików oburza się, że dziś się tak fiksujemy na kościotrupkach, podczas gdy jutro mamy fajne katolickie wspomnienie wszystkich świętych - czyli tych którzy jak wierzymy osiągnęli już wieczne życie. A mi się właśnie bardzo podoba to zestawienie. Starzeję się i kiedyś umrę, i mogę to uczcić dzisiaj, czy w skupieniu, czy w zabawie. Może się zadumam, a może stwierdzę, że skoro takie to życie krótkie i ograniczone, to trzeba korzystać i czerpać garściami ile się da.
A jutro ucieszę się z tego, że to jednak nie koniec, że mogę mieć nadzieję na dużo więcej i że całe to umieranie to nie porażka i kres.
Komentarze
Prześlij komentarz