MOGĘ SAMA - iść na spacer



Zawsze to lubiłam - spacerować, włóczyć się, snuć i szlajać. Najwięcej kilometrów zeszło mi chyba jeszcze w czasach liceum, gdy z koleżanką albo dwoma wałęsałam się po torach kolejowych, opuszczonych ogródkach, podejrzanych dzielnicach i innych pustkowiach. No ale to było z kimś - my dyskutowałyśmy, marzyłyśmy i wymyślałyśmy, a kilometry same mijały.

Na studiach włóczyłam się po Krakowie. Przed zajęciami, po zajęciach, w niedzielne poranki i w nocy. Bo Kraków sam się o to prosił. Oglądałam ludzi, zastanawiałam się kim są i jak żyją, czasem rozmawiałam z kimś obcym. To było moje miasto, moje ulice i obchodziłam je niemal jakby doglądając swojego dobytku.

Potem spacerowałam już tylko na smutno. Żegnając myśli, których z nikim nie mogłam dzielić. Albo po kłótni, w złości, przemierzałam dziesiątki ulic, choć równie dobrze mogłabym chodzić w kółko, byle tylko nie wracać do domu.

A w końcu zamknęłam się w czterech ścianach i w drodze z domu do pracy. Ale to nie o tym ma być ten artykuł. Tylko o tym, jak znów zaczęłam wychodzić. Najpierw chyba gdzieś przeczytałam, że warto mieć taki czas dla siebie. A ja nie miałam wtedy nic dla siebie, więc wyszłam parę razy do pobliskiego parku. Jednak czułam się wtedy idiotycznie i nieswojo.

Teraz jest inaczej. Może dlatego, że polubiłam bycie sama ze sobą, a spacer jest tylko jedną z form. Spędzam sama jakieś osiemdziesiąt procent mojego czasu poza pracą, więc wiem, o czym mówię. Czasem wracając z pracy wysiadam dwa przystanki wcześniej, żeby się przejść bardzo ładną aleją. Oddycham głęboko i stres powoli ze mnie paruje. W weekendy lubię pójść nad Wisłę, albo obejść łazienki. Chodzę sobie ze słuchawkami w uszach, lub zabieram książkę i gdy nie jest zimno, czytam gdzieś na ławce. Czasami nic nie zabieram. Poświęcam ten czas na układanie sobie w głowie różnych spraw.

Zastanawiam się, dlaczego niektórzy mogą nie lubić spacerów. I przychodzi mi do głowy, że dlatego, bo ten czas jest całkowicie bezużyteczny. Żaden to sport, więc nie spali się kalorii i nie zbuduje sylwetki. Nie jest to wyjście dokądś, do celu, żeby dotrzeć i załatwić. Jak się wybierze odludne miejsce, to nie można się nawet na nikogo pogapić, ani nikomu pokazać. To jest bezinteresowne cieszenie się chwilą - tego się zwykle trzeba nauczyć.



Na co warto zwrócić uwagę:

- na początku potraktuj to jak ćwiczenie nowej rzeczy. Zabierz ze sobą muzykę, wypróbuj różne miejsca. Zacznij od krótkiego czasu, żeby się nie znudzić. Jak Ci się spodoba, poszukasz dłuższych tras.

- szukaj ładnych miejsc i rób zdjęcia, nawet jeśli potem je skasujesz. Chwytaj ładne momenty, oglądaj je sobie w domu, będzie Ci łatwiej docenić czas który tak spędziłaś.

- doceniaj że zrobiłaś coś dobrego dla siebie. Tak samo jak gdy doceniasz że ktoś inny robi coś dla Ciebie. Dałaś sobie czas, uwagę swoim myślom. To jest bardzo cenne i potrzebne.

- nie skupiaj się zanadto na mijanych ludziach. Oczywiście, jeśli masz ochotę to obserwuj, ale nie przejmuj się tym jak kto Cię widzi, co sobie pomyśli. Prawdopodobnie tak jak i Ty, za dwie minuty zapomni że kogoś mijał.

- pamiętaj o bezpieczeństwie. Nie włócz się po nocy i omijaj odludne miejsca. Mi się wprawdzie zdarza nie stosować do tej rady. Zwłaszcza jak jestem wzburzona albo wściekła, to wychodzę nie patrząc na porę i idę gdziekolwiek tak długo aż mi przejdzie. Ale Ty tak nie rób. No dobra, ja też robię tak już rzadziej niż kiedyś.

I na koniec pamiętaj że możemy same - robić to co lubimy, albo próbować czegoś nowego. Nie musimy czekać na lepszy moment oraz na towarzystwo. Jeśli wybierzesz się na spacer, koniecznie napisz mi - w komentarzu, lub na priv, jak było. Możesz też wrzucić zdjęcie na facebooka lub instagrama z hashtagiem #mogęsama

Przeczytaj - o co chodzi?

Komentarze