Wszyscy o tym mówią - KLER



Czy pójdę na film Kler - spytało mnie kilka osób na instagramie, spytał ktoś w pracy, spytała nawet moja pani fryzjerka. Ten film stał się materiałem do wielu dyskusji i przemyśleń. Wszyscy pragną poinformować ogół o tym czy idą, czy i nie i dlaczego. I nic dziwnego. Bo dzieło dotyka wielu ważkich kwestii, zarówno wprost, jak i naokoło.

Po pierwsze - wartość artystyczna.

Nie jestem znawcą kina, jednak potrafię docenić kunszt pana Wojciecha Smarzowskiego. Widziałam większość jego filmów i nie dość, że były dobre warsztatowo, to jeszcze zawsze mnie poruszały i skłaniały do głębszej refleksji. Zostawiały we mnie ślad. Poza tym aktorzy - sami najlepsi. No więc i po reżyserze i po obsadzie sądząc, jest to coś znaczącego, co warto znać i mieć swoje zdanie.

Po drugie - treść.

Tu właściwie wystarczy cytat z pewnego księdza:

Czy jest w filmie Smarzowskiego coś, co nigdy nie pojawiło się wśród księży? Nie. Ten film mówi prawdę. Oczywiście, że nie całą prawdę, ale też nie możemy powiedzieć, że nie jest prawdziwy.
ks Łukasz Kachnowicz

Tak, są księża którzy bluzgają, chleją wódę, są seksoholicy, są pedofile. Są tacy, co mimo całego swojego teologicznego wykształcenia, niespecjalnie znają Boga i niezbyt w Niego wierzą. Jest też cała masa dobrych, uczciwych, chcących służyć ludziom. Ale film nie kłamie, pokazuje wycinek rzeczywistości.

Po trzecie - ślad.

Dobry film to taki, który wywołuje poruszenie, emocje, który zostawia ślad. Taki, że myślisz o nim potem cały dzień lub tydzień, a czasem zostaje w zakamarkach Twojej pamięci na zawsze. Może nie każdy odbiorca taki jest, ale ja tak mam, że to na co patrzę i czego słucham zapada się we mnie głęboko. Bywa że po czasie nie pamiętam dokładnie fabuły, ale mam w głowie pojedyncze obrazy i potrafię odtworzyć uczucie, jakie wywołało we mnie to, co oglądałam. 

Widziałam w życiu wiele rzeczy - brutalnych, obleśnych lub strasznych. Niektórych nie umiem zapomnieć. Jednak w którymś momencie zrozumiałam, że mogę i powinnam filtrować treści, które odbieram. Nie mam na myśli bycia głuchym na informacje, udawania że jakiś wycinek świata nie istnieje. Ale zwracanie uwagi, czym karmię swoją wyobraźnię, o czym myślę. Czy to mnie inspiruje do czegoś dobrego, rozwija mnie, lub choćby sprawia przyjemność, czy przeciwnie. Od dawna staram się nie oglądać horrorów, bardzo ostrożnie wybieram thrillery i kryminały. Zresztą podobnie w drugą stronę - uważam na romantyczne obrazki które nieraz sączą w mózg szkodliwe treści.
To nie znaczy, że wiele rzeczy na wstępie odrzucam, ale że czytam recenzje i wybieram świadomie.

Owszem zdarza się, że sięgam po treści ciężkie i mroczne. Takie książki lub filmy, które potem odchorowuję przez dwa dni. Jednak robię to świadomie, tylko wtedy gdy chcę dotknąć w sobie jakiegoś miejsca, wspomnienia, coś poruszyć i zrozumieć, i wiem że sztuka może mi w tym pomóc. Dużo częściej porzucam film w połowie, bo widzę że nic nie wnosi, pozostawia tylko niesmak, albo lęk, albo przygnębienie.

Zresztą podobnie jest z programami informacyjnymi w TV. Od dawna nie oglądam żadnych Faktów czy innych Wiadomości. Raczej rzucam okiem na nagłówki w serwisie informacyjnym www i czytam wybrane artykuły. A ostatnio częściej - wybieram streszczenia dwóch agencji prasowych - bez klikbajtowych haseł i komentarzy.

A wracając do pytania czy obejrzę ten Kler, czy nie? Sądzę, że to dobrze że się pojawił, otworzył potrzebną dyskusję i paradoksalnie ma szansę pomóc kościołowi, a nie mu zaszkodzić. A ja pewnie zobaczę, jak nie teraz, to za jakiś czas.

Komentarze